czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 3

Nie wiem ile już tu jestem. Nie wiem jaki dziś dzień... Ciekawe czy ktoś zauważył, że mnie nie ma. Może rodzice, osoby ze szkoły? Kogo ja okłamuję? Nie mam sił na nic. Przez to, że próbowałam się wyrywać zrobiły się rany na nadgarstkach, z których leciała krew.  Co prawda chłopak przynosi mi jedzenie, picie i mnie karmi.. ale nie chętnie jem. Wole umrzeć niż siedzieć tu, z nim.  On mnie przeraża. Jego oczy..Są nieobecne... takie...złe? Sama nie wiem. Chyba mi nie ufa, bo od ostatniego incydentu z nożem nigdy więcej rąk mi nie odwiązał. Nie rozmawialiśmy.. Więc po co mnie trzyma? Nic z tego nie rozumiem. Często tu przychodzi, ale gdy tylko na mnie spojrzy ja unikam jego wzroku. Za każdym razem widząc go serce wali mi jak oszalałe i uspokaja się dopiero jak wyjdzie. Długo tak nie wytrzymam. Che umrzeć..
*
Wszedł z wielkim uśmiechem na ustach. Oh dobrze, że chociaż on ma się z czego cieszyć - czujecie sarkazm?
Tak jak mówiłam serce waliło jak oszalałe. Oddech przyspieszył. Nie miał żadnego talerza, żadnej szklanki w ręce. Czy to już? Czy to już mój koniec? Od pierwszego dnia nie pozwoliłam już wypłynąć żadnej łzie na jego oczach. Niech nie ma tej satysfakcji, ze może robić ze mną co chce. No ale niestety mógł robić co tylko chciał.
- Dzień dobry słoneczko - zaćwierkał. Nie odpowiedziałam na co tylko głośno westchnął. Nie mam sił nawet na to, żeby coś mówić. Kompletnie nic..- Dziś stąd wychodzisz.
Moje serce się zatrzymało, a po chwili zaczęło bić jeszcze szybciej niż poprzednio.
- Naprawdę? - wydałam z siebie pisk zachwycenia. Żołądek się ścisnął i czułam jakby ktoś ściągnął ze mnie okropnie duży ciężar.
- Oh..  Ale wychodzisz tylko z tego pokoju.. Siedzisz tydzień, więc myślę, że wystarczająco abym mógł zacząć. - wytłumaczył, a wszystkie pozytywne emocje uleciały tak szybko jak szybko się pojawiły. Więc siedzę już tu tydzień?  Nie wytrzymałam pozwoliłam jednej jedynej łzie spłynąć po policzku, widząc to chłopak starł ją wierzchem dłoni. Skrzywiłam się na samą myśl, że mnie dotyka. Rozwiązał powoli sznury na mojej lewej nodze, prawej, a potem na rękach. Wyciągnął dłoń aby pomóc mi wstać. Wzdrygnęłam się i powoli wstałam sama. Nie potrzebuję jego pomocy. Przetarłam zaczerwienione miejsca i rany na nadgarstkach, kostkach. Justin skinął głową w prawo, abym podążyła za nim co też uczyniłam. Był  sens próby ucieczki?  Po chyba setnej poddałam się. To tak jakbyś próbowała oddychać bez butli pod wodą - niemożliwe. Wyszliśmy przez drzwi, za którymi często znikał chłopak.
 Szedł wąskim, ciemny korytarzem, a ja snułam się za nim patrząc w podłogę. Odkąd tu jestem odechciało mi się  żyć. Dziwicie się mi? Szłam kompletnie nie reagując na nic,  aż w końcu wpadłam na coś twardego, a mianowicie plecy Justina. Stał pod żółtymi drzwiami, przekręcił klucz i gestem dłoni wskazał abym weszła pierwsza.
Więc teraz jest gentlemanem ? Ohh darowałby sobie to żałosne zachowanie.
Dlaczego spośród dziewięciu milionów mężczyzn w tym mieście musiałam wpaść akurat na niego? Totalnego psychopatę ? Dlaczego nie mógł to być jakiś brzydki, ale całkiem normalny chłopak? Dlaczego to wszytko mnie spotyka w życiu? Czy nie wystarczyło piekło w domu? Zastanawiam się co ja takiego zrobiłam, że BÓG to da mnie przygotował i co ciekawego ma jeszcze dla mnie. To miało być moje miejsce gdzie mogłam być sobą. Tu miało być moje miejsce, do którego mogłam uciec od problemów. Miałam być we własnym niebie, a znalazłam się w piwnicy z psycholem. Dlaczego on mnie tak nienawidzi?
Przeszłam przez próg i znalazłam się w dużym pokoju. Chłopak zaświecił światło. Oczywiście brak okien. Brak widoku słońca, nieba, którego tak teraz pragnęłam zobaczyć.
Rozglądałam się po pomieszczeniu. Zdziwiłam się widząc pięć łóżek po lewej stronie ułożone obok siebie oddzielone tylko małą szafeczką. Po prawej wielka, na prawdę ogromna szafa z lustrem i kolejne drzwi. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, a ściany pokoju były koloru ciemnej czerwieni, bordo - coś takiego. W każdym razie było ciemno mimo tych lampek.
- Rozgość się. - powiedział i wyszedł. Odczekałam chwilę. Cały czas rozglądałam się po pokoju. Nie słyszałam przekręcania klucza. Działałam instynktownie. Rzuciłam się na drzwi otworzyłam je i ujrzałam znów jego twarz. - Oj nie ładnie skarbie. - zaćwierkał. Przerzucił sobie mnie przez ramie i znów wszedł do pokoju. Zaczęłam się rzucać, bić go po plecach, wierzgać nogami, piszczeć.
Posadził mnie na jednym z łóżek i patrzył na mnie zły. - Powiedziałem, że masz się rozgościć, a nie uciekać. - warknął i podniósł rękę z zamiarem uderzenia mnie. Już po chwili poczułam okropne pieczenie na policzku. Sukinsyn. Jeśli chciał sobie poćwiczyć, to nie mógł kupić sobie worka treningowego? Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i pozwoliłam swoim emocją wyjść na wierzch. Podeszłam do wielkiego lustra. Patrzyłam na obcą osobę. Podpuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Siniaki, a teraz jeszcze czerwony ślad na policzku. Włosy sterczały we wszystkie możliwe strony. starłam łzy z policzka, a także ślady po tuszu, który się rozmazał.
Drzwi zaskrzypiały, a w nich stanęło pięć dziewczyn. Wyglądały na starsze ode mnie. Każda z nich miała mocny makijaż, krótkie, bardzo krótkie spodenki lub spódniczki i bralety w panterkę. Wysokie szpilki. Włosy natapirowane. wyglądały jak kobiety lekkich obyczajów.
Ta, stojąca z samego przodu skrzywiła się widząc mnie.
- Oh to ta laleczka... - powiedziała dziewczyna o rudych skrzekliwym głosem głośno mlaskając gumą. Oh makijaż zajmuje jej pewnie więcej jak 3 godziny. - Jak masz na imię?
- Anna. - powiedziałam i usiadłam na jednym z łóżek.  Reszta dziewczyn patrzyła na mnie jakby zobaczyła ufo. Czyli jest aż tak źle ?
- Justin kazał ci to ubrać. - rudowłosa rzuciła obok mnie ubrania. - Tam jest łazienka i kosmetyki. - powiedziała chamsko przez co reszta dziewczyn zaśmiała się razem z nią.
Wredne suki.
Nie rozumiałam co się dookoła dzieje. To wszystko jest popieprzone!
Weszłam do łazienki, a tam ogromna wanna, szafki i znów wielkie lustro. Nie chcąc patrzeć na swoje żałosne odbicie zasłoniłam je. Odkręciłam gorącą wodę i bez dłuższego zastanowienia zanurzyłam się w niej. Poczułam pieczenie w okolicy ran. Gorąca ciecz działała na mnie relaksująco, nie  w tym wypadku. Nic nie dałoby mi zapomnieć o tym, że jestem w tym okropnym miejscu z ludźmi, których nie znam, z ludźmi, którzy nie wiadomo co chcą mi zrobić.
Zanurzyłam się cała i leżałam pod wodą, a przez głowę przeszedł mi pomysł utopienia się. Tylko gdy zaczynało mi brakować powietrza wynurzyłam się. Jestem zbyt wielkim tchórzem żeby móc to zrobić.
Wychodząc owinęłam się szczelnie białym ręcznikiem. przeczesałam włosy. Otworzyłam szafkę,a tam prostownice, lokówki, kosmetyczki inne pierdoły.
Wzięłam głęboki wdech i zsunęłam materiał z lustra. Wysuszyłam włosy i lekko pomalowałam oczy. Wielki siniak widniał na moim policzku.
Nie uwierzycie jakie wybrał mi ubrania. Jeszcze krótszą- jakby to było możliwe - spódniczkę od tamtych dziewczyn i bralet z ćwiekami.
Bralet ubrałam, ale zamiast spódniczki, jeśli można było to nią nazwać ubrałam spodnie. Nie będę świecić tyłkiem. Wysokie szpilki wybrane przez Justina zastąpiłam swoimi trampkami. Nie wyglądało to źle...
Wyszłam, a wzrok dziewczyn zwrócił się ku mnie. Czułam się jak zwierze w klatce, każdy mój ruch był obserwowany przez nie.
- Mała, jemu się to nie spodoba.. - powiedziała jedna z dziewczyn o ciemnej karnacji i włosach.. - Jestem Molly.
Posłała mi lekki uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Zauważyłam, że wszystkie łóżka są zajęte, czyli co.. będę spać na podłodze ?
Lepsze to niż spanie przywiązanym do krzesła.
- Chodź, bliżej się poznamy. - poklepała miejsce obok siebie Molly. Wydawała się miła, ale komu tu mogę ufać? - Posłuchaj wydaje i się, że powinnaś się przebrać. Wiesz, on nie jest spokojnym człowiekiem. Tak w ogóle to jak się tu znalazłaś? Justin już od tygodnia o tobie mówi...
- On.. on mnie .. porwał? - sama nie wiem co to było.. W sumie tak. Porwał mnie. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Powiedziałam coś śmiesznego ? Opanowała się i zakończyła tamten temat.
- Jak zauważyłaś jest tutaj tylko pięć łóżek, a nas sześć. Nie martw się. Amanda- wskazała na rudowłosą. - ci odstąpi swoje. Zawsze w nocy jest wolne. - wyjaśniła chichocząc.
- Ona, ona nie śpi?
- Ona nie śpi, bo Justin ją pieprzy. - zaskoczyła mnie jej szczerość. Wydawałoby się, że jest trochę zazdrosna. Jeśli mnie tylko po to trzyma, dlaczego tego nie wziął d samego początku?
Przerwał nam chłopak, który z impetem otworzył drzwi. Był zły, a jego wzrok skierowany na mnie. Chwycił mnie za ramię i podniósł nie zwracając uwagi na moje krzyki i na to, że się wyrywałam.
- No to zaczynamy skarbie.- W tej chwili żałowałam, że się nie utopiłam.

Siedziałam znów w tej obleśnej i zimnej piwnicy. Znów to samo krzesło. Znów zostałam przywiązana.
Chłopak stanął nade mną i uśmiechnął się łobuzersko. Serce waliło jak oszalałe. Opalił papierosa i wsadził go miedzy wargi. Zaciągnął się mocno dymem, a następnie przystawił mi do ręki. Głośno krzyczałam, a spod powiek wypływały kolejne gorzkie łzy. Mimo tego nie przestał, a ja czułam, że z bólu odlatuje. Znów ciemność i pustka.

_________________________
Hejka.
Dzięki za komentarze <3
W ogóle nie planowałam tego ale tak jakoś wyszło xd
tak, wiem że krótki ;<
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !zapraszam na drugiego bloga true-big-love-jb.blogspot.com
na mojego ask'a  http://ask.fm/true_big_love_jb
odpowiadam na wszystkie pytania ! <3

KOCHAM WAS ♥

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się i poczułam coś dziwnego... Mimo tego, że miałam coś przyklejone do ust próbowałam piszczeć. ! Co to ma być? Gdzie ja jestem ?
Bałam się, tak cholernie się bałam. Ręce miałam przymocowane  po obu stronach krzesła, a gdy próbowałam wyszarpać się jakoś, powodowałam większe rany przez sznurek, który wrzynał się w moje nadgarstki.
A co jeśli to tylko wytwór mojej wyobraźni i jest to tylko głupi koszmar?
Próbowałam przyzwyczaić oczy do jasnego oświetlenia..
Co tu się do cholery dzieje ?
Ze strachu pojedyncza łza wypłynęła spod mojej powieki i powoli, samotnie spłynęła po policzku.
Czy możliwe żeby sen był, aż tak realny, że odczuwamy ból?!
- Nie bój się skarbie..- odezwał się głos tuż za moimi plecami. Grube sznury uniemożliwiły mi odwrócenie się i zobaczenie mężczyzny o niskim, chrapliwym głosie..- usłyszałam odgłosy kroków, które stawały się coraz głośniejsze. Serce chciało mi wyskoczyć.
Poczułam rękę na ramieniu, a już po chwili przede mną staną młody chłopak.
TEN SAM, NA KTÓREGO WPADŁAM..
Nie wierzyłam własnym oczom. Co on tu robi? Dlaczego się tak dziwnie zachowuje ?
Był inny niż przedtem. Dziwny uśmiech i takie nieobecne oczy. Przerażał mnie...
- Posłuchaj, ściągnę ci to, a ty będziesz cicho, okej?- zapytał mnie, takim tonem jakbym była dzieckiem, lub niedorozwiniętą..Skinęłam powoli głową próbując coś wyczytać z jego twarzy. Nim zdążył do końca ściągnąć taśmę, wydarłam się na całe gardło. Jak najgłośniej potrafiłam, a potem czułam już tylko piekący ból na policzku. Łzy spływały po moich policzkach strumieniami. Na pewno nie jest to sen.
- Mówiłem suko, żebyś była cicho!- wrzasnął do mnie na co go oplułam, nie wiem co miałoby to dać, ale działałam instynktownie. Jego oczy zrobiły się ciemniejsze, widoczna była w nich złość, szał, a może nawet furia. Starł ślinę z koszulki i uderzył mnie po raz kolejny.
- Słuchaj ślicznotko, ja tak mogę cały dzień ale wątpię czy ty również. Więc albo będziesz cicho albo - podniósł rękę przez co automatycznie przymrużyłam oczy i odsunęłam głowę do tyłu.
- Będziesz cicho? - nie odpowiedziałam.. - zapytałem o coś kurwa - wrzasnął na całe pomieszczenie przybliżając swoją twarz do mojej. Były dosłownie kilka mm od siebie przez co mogłam wyczuć ostry zapach tytoniu. Chwycił mnie za brodę lekko ją podnosząc abym na niego spojrzała. - Odpowiadaj suko jak do ciebie mówię.- wysyczał przy moim uchu.
- Kazałeś mi się zamknąć, więc siedzę cicho.- już myślałam, że znów mnie uderzy, a on wstał, głośno się zaśmiał i znów na mnie spojrzał.
- Pyskata- wyszeptał do siebie cicho, nie na tyle abym mogła go nie usłyszeć. Przyciągnął krzesło, na które usiadł okrakiem. Oparł się o oparcie i wpatrywał, a jego wzrok był tak intensywny, że musiałam odwrócić swój. - Jak się nazywasz?
- Anna. Anna Bratshaw - nie chciałam ryzykować tym, że znów dostanę. -Kim ty jesteś? Po co mnie tu ściągnąłeś? Co to wszystko ma znaczyć? - wskazałam brodą na sznury i to całe pieprzone krzesło, na którym siedziałam.
- An. Będę ci tak mówił. Bardziej mi się podoba. - zignorował moje wcześniejsze pytania, wstał i chciał udać się do jedynych drzwi w tym pokoju.
- Odpowiedz ! - wydarłam się w tedy gdy już chwytał klamkę.
Podszedł do mnie, nawet na mnie nie spoglądając. Ukucnął i zwrócił wzrok na moje oczy.
- Nie. podnoś. na. mnie. głosu. dziwko. - oddzielił każdy wyraz z jadem w głosie.
- Przestań. mnie. wyzywać.- odpłaciłam mu się tym samym. Ale wątpię, że wyszło to z takim skutkiem jak u niego. Nie wyglądał na to, żeby się mnie bał, a wręcz rozbawiłam go, bo zaczął się głośno śmiać. Powiedziałam coś śmiesznego ? Patrzyłam na niego ze zdezorientowaniem.
- Jesteś śmieszna Bratshaw. Trzymam cię tu. Biję. A ty masz odwagę jeszcze pyskować? - znów wybuchł śmiechem. No śmieszne bardzo.
- Teraz ty mnie posłuchaj. Nie wiem kim jesteś, czego chcesz, ale ja nie chce być to wplątywana. Chcę po prostu już wrócić do domu, więc zakończ te głupie gierki i mnie wypuść. - chłopak ucichł, a ja się patrzyłam na niego z nadzieją, że mnie wysłucha. Na nic.
- Nie wrócisz.. Zostaniesz tu. Ze mną. - Urwał z psychopatycznym uśmiechem, serce mi się zatrzymało,a kolory  na pewno odpłynęły z mojej twarzy. To był żart, prawda? Powiedźcie, że to tylko głupi żart, proszę.
- Co ja ci zrobiłam? - zapytałam i czułam jak w moich oczach zbierają się nowe łzy.
- Ty? Nic - odparł lekko wzruszając ramionami, a ja chciałam w tamtej chwili umrzeć. Zbliżył rękę, aby zetrzeć łzę z mojej twarzy, ale zdołałam szybko obrócić twarz w drugą stronę. Nie rozumiem. Po co jestem mu tu potrzebna? Kolejne łzy uciekały spod powiek, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. Nim zdążyłam zauważyć chłopak wyszedł. Teraz pozwoliłam wszystkim emocją wyjść na wierzch. Wpadłam w panikę i zaczęłam histerię.
Po kilku minutach wszedł z powrotem do pomieszczenia, zamknął drzwi i ruszył w moją stronę.
W dłoni trzymał wielki nóż.  Wciągnęłam głośno powietrze i próbowałam się wyszarpać, po raz kolejny.
- Proszę, niee. - byłam pewna tego, że che mnie zabić. Bo po co my byłby potrzebny nóż niż do tego?- Proszę, zrobię wszystko co będziesz chciał. Tylko mnie nie zabijaj.
- Spokojnie, na razie tego nie zrobię. - wyszeptał, ale słowa "na razie" wzbudziły kolejne obawy.
Podszedł do mnie i odciął sznury, przy kostkach tym samym uwalniając moje nogi. - Ale podoba mi się to, że zrobisz wszystko. -Na jego ustach widniał uśmiech.
- Dlaczego?- wyszeptałam. - Kim ty jesteś ?
- Dlaczego nie? - odparł od razu. - Możesz mówić do mnie Justin.
Odciął wszystkie sznury, rozmasowałam nadgarstki, a on w tym czasie, chował do tylnej kieszeni nóż i odwrócił się.
Długo nie myśląc rzuciłam się na przedmiot schowany w kieszeni. Wyciągnęłam go i przyłożyłam do pleców chłopaka. Momentalnie zesztywniał.
- No tak, mogłem się tego spodziewać. - wychrypiał cicho.. Nawet nie wiem kiedy odwrócił się, wytrącił nóż z mojej ręki i chwycił mnie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. - Nie dobrze.. Posadził mnie na krześle znów zaciskając sznurami. Cholera, to był zły ruch.
- To był zły ruch ślicznotko- jak może tak do mnie mówić?
- Proszę, pozwól mi wrócić do domu. - Zaczęłam płakać po raz kolejny dziś
- Chce, żebyś cierpiała. Tak jak ja cierpiałem. Nie byłaś w piekle? Ze mną cię to nie ominie.
_________________________________
SIEMA ♥
Dodaję rozdział 2 .tak mnie jakoś natchnęło.
mam nadzieje, że się podoba.
mimo, że mam te testy próbowałam napisać
go jak najszybciej.
nie miałam dużo czasu więc dlatego pojawił
się dziś.
chciałam podziękować za poprzednie komentarz, które na prawdę bardzo
motywują do tego aby pisać.
mimo tego, że jest mało wejść cieszę się, że są w ogóle. więc jeszcze raz dziękuję
za komentarze, za wszystko, za to że jesteście.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
to na prawdę dużo czasu nie zajmie. 
pozostaw jakiś ślad, żebym wiedziała że jesteś ! ♥
true-big-love-jb.blogspot.com
Jakieś pytania to tu , zapraszam  tu i tu ; )

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 1

Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Słońce dzisiejszego dnia obudziło mnie dosyć wcześnie, ponieważ zegarek wskazywał dopiero godzinę 7. Oh jak dobrze, że rodziców już nie ma. Znając życie kłóciliby się o byle gówno, a ja bym była tylko "ofiarą" tych ich pieprzonych kłótni. Tak w ogóle to mam 16 lat i mam na imię Anna. Mieszkam w małym miasteczku niedaleko wielkiego NY.
Wiem, że jak dorosnę i będę w stanie - przeprowadzę się tam i zostawię to wszystko tu, żeby zacząć tam życie zupełnie innej osoby, bez problemów, ojca, który przychodzi codziennie pijany, matki, której nie interesuje nic poza własną dupą.
Wstałam z łóżka, którego nie chciałam opuszczać, ale cóż szkoła czeka. Przeciągnęłam się wysoko wyciągając ręce. Oh może nie będzie aż tak źle - pomyślałam, gdy tylko wyjrzałam rzez okno. 


Dziś dzień wycieczki klasowej. Jedziemy do NY . Rozumiecie, w końcu !
Oh moje miasto mnie wzywaa. !!
 Już od tygodnia mam przygotowaną torbę z rzeczami.
Weszłam szybko do łazienki, wykonałam codzienną toaletę, uczesałam włosy, lekki makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
Nigdy nie jem śniadania, więc teraz takiej potrzeby również nie widzę.
Zarzuciłam kurtkę na ramiona, torbę i wyszłam.
Wiem, że to będzie najlepszy weekend mojego dotychczasowego życia.
Ja i mój kochany NOWY JORK !

Autobus standardowo się spóźniał, niby zegarek pokazywał tą godzinę co zawsze, ale dla mnie to trwało godzinami. Stałam z wielką torbą w uszach miałam słuchawki i poruszałam do rytmu głową podśpiewując sobie. Gdyby nie auta, które bez przerwy jeździły- tańczyłabym już. Z naprzeciwka zobaczyłam nadjeżdżający autobus.
- Nadchodzę - wyszeptałam do siebie cicho. Zajęłam swoje miejsce tak jak inni ludzie i ruszyliśmy. W autobusie panował totalny chaos. Każdy chodził mimo próśb opiekunów. Krzyczeli, śmiali się oddawali naprawdę dziwne odgłosy - stado debili !
Siedziałam tuż za dziewczyną, która od samego początku posyła mi "złe" spojrzenie. Nie znam jej, nawet nie wiem jak ma na imię. Wiem tylko, że wygląda i zachowuje się jak totalna dziwka. Tlenione włosy, landrynkowe ubrania, pazury...NIC CIEKAWEGO.

Droga minęła bez problemowo- dla mnie, opiekunowie nie mięli tak lekko. Grupa chłopaków została przyłapana na posiadaniu alkoholu, w tym Brad - mój jedyny, najlepszy przyjaciel. Nic mu nie zrobili, bo ma bogatego ojca, który jest również dyrektorem naszej beznadziejnej szkoły. Bełkotał coś niezrozumiałego do innych i głośno się śmiał.

Po zameldowaniu się w hotelu, mieliśmy czas wolny dla siebie. Byłam sama w pokoju, bo z żadną z dziewczyn się nie zadawałam, a z Brad'em nie mogłabym mieć pokoju - wiecie te głupie stereotypy, CHŁOPAK I DZIEWCZYNA W JEDNYM POKOJU = DZIKI SEX I 5 DZIECI.
Właśnie zakończyłam rozpakowywanie się kiedy chłopak odwiedził mnie. Nie wiem jakim cudem zdołał się tu doczołgać w tym stanie!
- Witam laseczko - śmiesznie plątał mu się język przez co wybuchnęłam śmiechem. - napijesz się z najlepszym, najseksowniejszym przyjacielem na świecie ? - Jezu, on jest napity i chce jeszcze ? Tak potrafi tylko Brad.- Mój czarny* tatuś pije tylko takie - wyciągnął z plecaka, który jeszcze przed chwilą miał założony na plecach butelkę z whiskey.
- Ohh, chętnie, ale już mam plany. - zrobił smutną minę zbitego psa, ale i tak wyszedł bez marudzenia. Pocałowałam chłopaka na pożegnanie i wyszłam na MIASTO.  Tak właściwie to miałam tylko dwie godziny, rozumiecie ? Dwie, to przecież nic. Pognałam czym prędzej i już po chwili chodziłam zupełnie sama, ze słuchawkami. Bez ojca ciągle pijanego, bez matki, bez problemów. Tylko ja i muzyka. Oglądałam wszystko dookoła z miną dziecka w sklepie z zabawkami, lub słodyczami. Wszędzie wszystko takie piękne, nawet ludzie inni niż w moim mieście.
Patrzyłam wszędzie tylko oczywiście nie pod nogi. Potknęłam się i wpadłam na coś. Z uszu wyleciały mi słuchawki.
Podniosłam się i zauważyłam chłopaka niewiele starszego ode mnie, który również się podniósł i otrzepywał.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam- zaczęłam się szybko tłumaczyć na co usłyszałam cichy chichot.
- Nic się nie stało ślicznotko- odparł zachrypniętym głosem miło się uśmiechając. Szczerze?! Był nienormalnie przystojny. Spuściłam głowę, bo poczułam jak moja twarz aż pali. Odwróciłam się i poszłam w swoją stronę, jeszcze ostatni raz zerkając przez ramię na przystojnego nieznajomego..
Powróciłam do podziwiania wszystkiego tym razem byłam bardziej ostrożna i patrzyłam również pod nogi. Najpiękniejsze miejsce na ziemi - pomyślałam. Chciałam tu zostać wieczność nie musząc powracać do tego koszmaru zwanego domem. Nim się zorientowałam nie wiedziałam gdzie jestem, a na dodatek byłam spóźniona dwie godziny. Przesrane na całej linii.
Okręciłam się  próbując cokolwiek rozpoznać. Na nic. Byłam w kompletnej dupie. Weszłam w ciemną uliczkę.. Szłam przed siebie ze strachem w oczach. Weszłam, bo myślałam, że będzie szybciej. Tak, wiem, jestem idiotką. Wszystko.
Dosłownie wszystko straciło urok... Nagle usłyszałam kroki, ale nim się zdążyłam odwrócić poczułam okropny ból z tyłu głowy.

______________________________
Jest pierwszy rozdział.
Na razie nudno, ale od razu
mówię, że w następnym już się
będzie dziać.
Ostrzegam nie jest to blog dla 
ludzi normalnych. 
Nie krytykujcie mnie od razu ;<
Dziękuję za poprzednie komentarze miło .<3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
true-big-love-jb.blogspot.com
 Jakieś pytania to tu , zapraszam  tu i tu ; )

niedziela, 12 stycznia 2014

PROLOG

PROLOG
Ból..
Niby nic, a jednak...
Zawsze kojarzy się to nam z czymś nieprzyjemny, ale są również tacy ludzie,
którzy to kochają.
Czując ból czują jak wraz z krwią odpływają wszystkie problemy, które powracają i powodują kolejne cięcia, rany...
Samookaleczenie jak sama nazwa mówi, okaleczamy tylko siebie, lecz są również
i tacy udzie, których satysfakcjonuje zadawanie ból komuś.
Widząc ich, ich twarze przepełnione bólem sprawia im przyjemność.

Młodzi ludzie giną, nikt nie wie o nich nic. Nikt oprócz jednej osoby.
Osoby, która jest wszystkim dobrze znana.
Która skrywa mroczne tajemnice.
Ludzi z małego miasteczka przepełnia panika.

Ona zwykła dziewczyna, młoda żyjąca chwilą i ciesząca się z życia.
Do czasu, do czasu gdy pozna jego.
Zmieni jej życie o 360 stopni, niekoniecznie na lepsze.


__________________
Oto prolog, mam nadzieję, że się podoba. <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
true-big-love-jb.blogspot.com

SIEMA ♥ / BOHATEROWIE

Hejka to mój drugi blog . <3
Pierwszy : true-big-love-jb.blogspot.com
Ten będzie zupełnie inny od poprzedniego.
Mam nadzieje, że będzie się podobał mimo tego, że
nie będzie taki jak wszystkie.


JUSTIN DREW BIEBER





ANNA BRATSHAW



__________________________
ZDJĘCIA POJAWIĄ SIĘ PÓŹNIEJ PONIEWAŻ MAM PROBLEMY Z INTERNETEM.