czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 2

Obudziłam się i poczułam coś dziwnego... Mimo tego, że miałam coś przyklejone do ust próbowałam piszczeć. ! Co to ma być? Gdzie ja jestem ?
Bałam się, tak cholernie się bałam. Ręce miałam przymocowane  po obu stronach krzesła, a gdy próbowałam wyszarpać się jakoś, powodowałam większe rany przez sznurek, który wrzynał się w moje nadgarstki.
A co jeśli to tylko wytwór mojej wyobraźni i jest to tylko głupi koszmar?
Próbowałam przyzwyczaić oczy do jasnego oświetlenia..
Co tu się do cholery dzieje ?
Ze strachu pojedyncza łza wypłynęła spod mojej powieki i powoli, samotnie spłynęła po policzku.
Czy możliwe żeby sen był, aż tak realny, że odczuwamy ból?!
- Nie bój się skarbie..- odezwał się głos tuż za moimi plecami. Grube sznury uniemożliwiły mi odwrócenie się i zobaczenie mężczyzny o niskim, chrapliwym głosie..- usłyszałam odgłosy kroków, które stawały się coraz głośniejsze. Serce chciało mi wyskoczyć.
Poczułam rękę na ramieniu, a już po chwili przede mną staną młody chłopak.
TEN SAM, NA KTÓREGO WPADŁAM..
Nie wierzyłam własnym oczom. Co on tu robi? Dlaczego się tak dziwnie zachowuje ?
Był inny niż przedtem. Dziwny uśmiech i takie nieobecne oczy. Przerażał mnie...
- Posłuchaj, ściągnę ci to, a ty będziesz cicho, okej?- zapytał mnie, takim tonem jakbym była dzieckiem, lub niedorozwiniętą..Skinęłam powoli głową próbując coś wyczytać z jego twarzy. Nim zdążył do końca ściągnąć taśmę, wydarłam się na całe gardło. Jak najgłośniej potrafiłam, a potem czułam już tylko piekący ból na policzku. Łzy spływały po moich policzkach strumieniami. Na pewno nie jest to sen.
- Mówiłem suko, żebyś była cicho!- wrzasnął do mnie na co go oplułam, nie wiem co miałoby to dać, ale działałam instynktownie. Jego oczy zrobiły się ciemniejsze, widoczna była w nich złość, szał, a może nawet furia. Starł ślinę z koszulki i uderzył mnie po raz kolejny.
- Słuchaj ślicznotko, ja tak mogę cały dzień ale wątpię czy ty również. Więc albo będziesz cicho albo - podniósł rękę przez co automatycznie przymrużyłam oczy i odsunęłam głowę do tyłu.
- Będziesz cicho? - nie odpowiedziałam.. - zapytałem o coś kurwa - wrzasnął na całe pomieszczenie przybliżając swoją twarz do mojej. Były dosłownie kilka mm od siebie przez co mogłam wyczuć ostry zapach tytoniu. Chwycił mnie za brodę lekko ją podnosząc abym na niego spojrzała. - Odpowiadaj suko jak do ciebie mówię.- wysyczał przy moim uchu.
- Kazałeś mi się zamknąć, więc siedzę cicho.- już myślałam, że znów mnie uderzy, a on wstał, głośno się zaśmiał i znów na mnie spojrzał.
- Pyskata- wyszeptał do siebie cicho, nie na tyle abym mogła go nie usłyszeć. Przyciągnął krzesło, na które usiadł okrakiem. Oparł się o oparcie i wpatrywał, a jego wzrok był tak intensywny, że musiałam odwrócić swój. - Jak się nazywasz?
- Anna. Anna Bratshaw - nie chciałam ryzykować tym, że znów dostanę. -Kim ty jesteś? Po co mnie tu ściągnąłeś? Co to wszystko ma znaczyć? - wskazałam brodą na sznury i to całe pieprzone krzesło, na którym siedziałam.
- An. Będę ci tak mówił. Bardziej mi się podoba. - zignorował moje wcześniejsze pytania, wstał i chciał udać się do jedynych drzwi w tym pokoju.
- Odpowiedz ! - wydarłam się w tedy gdy już chwytał klamkę.
Podszedł do mnie, nawet na mnie nie spoglądając. Ukucnął i zwrócił wzrok na moje oczy.
- Nie. podnoś. na. mnie. głosu. dziwko. - oddzielił każdy wyraz z jadem w głosie.
- Przestań. mnie. wyzywać.- odpłaciłam mu się tym samym. Ale wątpię, że wyszło to z takim skutkiem jak u niego. Nie wyglądał na to, żeby się mnie bał, a wręcz rozbawiłam go, bo zaczął się głośno śmiać. Powiedziałam coś śmiesznego ? Patrzyłam na niego ze zdezorientowaniem.
- Jesteś śmieszna Bratshaw. Trzymam cię tu. Biję. A ty masz odwagę jeszcze pyskować? - znów wybuchł śmiechem. No śmieszne bardzo.
- Teraz ty mnie posłuchaj. Nie wiem kim jesteś, czego chcesz, ale ja nie chce być to wplątywana. Chcę po prostu już wrócić do domu, więc zakończ te głupie gierki i mnie wypuść. - chłopak ucichł, a ja się patrzyłam na niego z nadzieją, że mnie wysłucha. Na nic.
- Nie wrócisz.. Zostaniesz tu. Ze mną. - Urwał z psychopatycznym uśmiechem, serce mi się zatrzymało,a kolory  na pewno odpłynęły z mojej twarzy. To był żart, prawda? Powiedźcie, że to tylko głupi żart, proszę.
- Co ja ci zrobiłam? - zapytałam i czułam jak w moich oczach zbierają się nowe łzy.
- Ty? Nic - odparł lekko wzruszając ramionami, a ja chciałam w tamtej chwili umrzeć. Zbliżył rękę, aby zetrzeć łzę z mojej twarzy, ale zdołałam szybko obrócić twarz w drugą stronę. Nie rozumiem. Po co jestem mu tu potrzebna? Kolejne łzy uciekały spod powiek, a ja nie potrafiłam tego zatrzymać. Nim zdążyłam zauważyć chłopak wyszedł. Teraz pozwoliłam wszystkim emocją wyjść na wierzch. Wpadłam w panikę i zaczęłam histerię.
Po kilku minutach wszedł z powrotem do pomieszczenia, zamknął drzwi i ruszył w moją stronę.
W dłoni trzymał wielki nóż.  Wciągnęłam głośno powietrze i próbowałam się wyszarpać, po raz kolejny.
- Proszę, niee. - byłam pewna tego, że che mnie zabić. Bo po co my byłby potrzebny nóż niż do tego?- Proszę, zrobię wszystko co będziesz chciał. Tylko mnie nie zabijaj.
- Spokojnie, na razie tego nie zrobię. - wyszeptał, ale słowa "na razie" wzbudziły kolejne obawy.
Podszedł do mnie i odciął sznury, przy kostkach tym samym uwalniając moje nogi. - Ale podoba mi się to, że zrobisz wszystko. -Na jego ustach widniał uśmiech.
- Dlaczego?- wyszeptałam. - Kim ty jesteś ?
- Dlaczego nie? - odparł od razu. - Możesz mówić do mnie Justin.
Odciął wszystkie sznury, rozmasowałam nadgarstki, a on w tym czasie, chował do tylnej kieszeni nóż i odwrócił się.
Długo nie myśląc rzuciłam się na przedmiot schowany w kieszeni. Wyciągnęłam go i przyłożyłam do pleców chłopaka. Momentalnie zesztywniał.
- No tak, mogłem się tego spodziewać. - wychrypiał cicho.. Nawet nie wiem kiedy odwrócił się, wytrącił nóż z mojej ręki i chwycił mnie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. - Nie dobrze.. Posadził mnie na krześle znów zaciskając sznurami. Cholera, to był zły ruch.
- To był zły ruch ślicznotko- jak może tak do mnie mówić?
- Proszę, pozwól mi wrócić do domu. - Zaczęłam płakać po raz kolejny dziś
- Chce, żebyś cierpiała. Tak jak ja cierpiałem. Nie byłaś w piekle? Ze mną cię to nie ominie.
_________________________________
SIEMA ♥
Dodaję rozdział 2 .tak mnie jakoś natchnęło.
mam nadzieje, że się podoba.
mimo, że mam te testy próbowałam napisać
go jak najszybciej.
nie miałam dużo czasu więc dlatego pojawił
się dziś.
chciałam podziękować za poprzednie komentarz, które na prawdę bardzo
motywują do tego aby pisać.
mimo tego, że jest mało wejść cieszę się, że są w ogóle. więc jeszcze raz dziękuję
za komentarze, za wszystko, za to że jesteście.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
to na prawdę dużo czasu nie zajmie. 
pozostaw jakiś ślad, żebym wiedziała że jesteś ! ♥
true-big-love-jb.blogspot.com
Jakieś pytania to tu , zapraszam  tu i tu ; )

5 komentarzy:

  1. O Boże... Chyba zemdlałam... O matko, powietrza!!
    Jezu, jakie to jest genialne! No nie mogę z siebie nic wydusić normalnie. Dostałam zawału, nie żrtuję! Boże, biedna Anna... Co ten cholerny Justin odpierdziela!? No ja nie mogę? Co on chce jej zrobić! Matko, boję się o nią. Właśnie też jestem po opisywaniu takiej... nieprzyjemnej sceny z Justinem, więc w ogóle te wszystkie emocje... ugh...
    Matko, ja już chcę kolejny i w ogóle jeszcze to ostatnie zdanie... umarłam.Koniec...
    my-heaven-jb.blogspot.com
    the-other-side-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, masz naprawdę wielki talent! ;) Oby tak dalej, nie mogę się doczekac następnego!

    PS. ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWE OPOWIADANIE W ROLI GŁÓWNEJ MIĘDZY INNYMI Z JUSTINEM. BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!!
    http://madman-beginning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebiste bd czytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny <3 zapowiada się ciekawy blog na pewno będę czytać <333

    OdpowiedzUsuń